W ciągu dnia Paweł Weyman wysłał swego służącego do Red Gold City po jakieś zakupy i pozwolił mu wrócić dopiero nazajutrz zrana. Sam zaś wziął się do ostatnich przygotowań do drogi; pakował bagaż i porządkował notatki.
Noc po tym dniu była spokojna i jasna. Weyman spał w chacie, wielki dog duński chrapał również; Kazan tylko drzemał zaledwie napół ze łbem pomiędzy przedniemi łapami, z przymkniętemi do połowy powieki.
Mniej był podniecony coprawda, niż nocy poprzedniej, ale co chwilę podnosił łeb i węszył powietrze.
Nagle drgnął, posłyszawszy trzask jakiejś gałązki. Rozwarł szeroko ślepia i wciągnął głęboko powietrze w nozdrza. Duńczyk spał w dalszym ciągu.
W parę chwil potem cień jakiś pojawił się między sosnami poza chatą. Zbliżył się pocichu, z głową pochyloną ku ziemi i wciśniętą pomiędzy ramiona. Mimo to w jarzeniu gwiazd rozpoznał Kazan odrazu gębę tego szubienicznika Mac Triggera. Nie drgnął jednak nawet, przyczaił się wilczym obyczajem, udając, że nic nie widzi ani nie słyszy.
Sandy Mac Trigger nie miał tym razem ze sobą ani bata, mi kija, ale w ręku trzymał rewolwer, którego lufa lśniła się ledwie widocznie. Obszedł dokoła chatę, stąpając jak najciszej i zbliżył się do drzwi, które zamierzał wyważyć gwałtownem pchnięciem ramienia.
Kazan przyglądał mu się bacznie. Czołgał się zwolna po ziemi, zapominając o łańcuchu i zbierał się cały w sobie, naprężając każde ścięgno do skoku.
Wreszcie dał susa z taką szaloną siłą, że jedno z ogniw łańcucha, słabsze widać, pękło z trzaskiem.
Strona:PL Curwood - Kazan.djvu/236
Ta strona została przepisana.