Strona:PL Curwood - Kazan.djvu/32

Ta strona została przepisana.
WYZWOLONY!

Wiatr zawodził płaczliwie nad wierzchołkami jodeł. Kazan przez część nocy włóczył się po ostępach.
Następnie podsunął się znów ukradkiem do obozowiska i, nie śmiąc wychylić się z gąszczy, położył się, drżący, w głębokim śniegu, wpatrując się w namiot, gdzie się rozegrała owa walka straszliwa.
Czuł śmierć w powietrzu, śmierć, którą sam zadał człowiekowi. I trzy czwarte psa, jakie w nim tkwiło, skomliło teraz żałośnie, gdy ćwierć wilka, jaką miał we krwi, srożyła się groźnie jeżąc kark, szczerząc kły, gotowa znowu śmierć zadawać.
Po trzykroć razy widział, jak Thorpe, zataczając się, z owiązaną w chusty głową, wychodził przed namiot i nawoływał:
— Kazan! Kazan! Kazan!
Izabella wychodziła również za każdym razem wraz z Thorpe’em. W blasku ogniska Kazan widział ją teraz, taką samą jak wówczas, gdy skoczył, by jej bronić i gdy zagryzł człowieka. Jeszcze była blada jak śnieg pod wrażeniem niebezpieczeństwa, jakie jej było groziło; jeszcze jej wyraz przestrachu nie całkiem znikł z błękitnych oczu. I ona również nawoływała:
— Kazan! Kazan! Kazan!
Zdawało się chwilami, że instynkt psa weźmie w nim górę; drżąc z radości, poczynał pełzać ku ludziom, gotów niemal z pokorą poddać się ich ki-