Strona:PL Curwood - Kazan.djvu/92

Ta strona została przepisana.

U podnóża Sun Rock’u, gdzie się rozpoczynała wąska, kręta ścieżka wiodąca na szczyt, przystanął nagle, jakby go kto w łeb wyrznął obuchem. Na ścieżce porzucił woń, świeżą jeszcze, czyichś cudzych kroków.
W jednej chwili prasnął królikiem o ziemię. Z każdego włosa długich, zwichrzonych kudłów posypały mu się niby skry elektryczne. Woń, jaka go zaleciała, nie była ani wonią królika, ani kuny, ani jeżoźwierza. Na ścieżce wycisnęły się ślady łap o ostrych pazurach, któremi napastnik drapał się chwilami na głazy.
W tejże chwili doleciały go straszliwe, zmieszane wycia i piski, aż puścił się całym pędem pod górę, ujadając, ile mocy w piersi.
Nieco poniżej szczytu skały, na wąskim tarasie, wznoszącym się ponad przepaścią, ujrzał w poświacie księżycowej Szarą Wilczycę, zmagającą się w śmiertelnych zapasach z olbrzymim szarym rysiem. Wilczyca rzuciła się właśnie na napastnika z głośnym rozpaczliwym skowytem.
Kazan przez chwilę wpatrywał się, jakby przygwożdżony do ziemi, poczem rzucił się w wir walki. Był to cichy, szybki jak myśl, skok wilka, skombinowany z uczoną stategją psa husky.
Inny zwierz padłby odrazu za pierwszem natarciem. Ale ryś jest najzwinniejszem, najbystrzejszem stworzeniem Wildu. Niedarmo Czerwonoskorzy zwą go „Chyżym“. Kazan porwać go chciał za gardziel, gdzieby mu przegryzł swemi potężnemi, calowemi kłami żyłę podgardlaną. Ryś jednak w ciągu nieskończenie drobnego ułamka sekundy zdążył się cofnąć i Kazan pochwycił jeno strzęp jedwabistej, miękiej sierci podgardla.
Przeciwnik, który tymczasem poniechał Szarej Wilczycy, był równie groźny co wilk lub pies husky, ale w odmienny sposób. Kazan walczył już