z zadania o placu bitwy pod Platejami i o wyspie Sfakterii. Nasi dwaj znakomici filologowie prof. St. Witkowski i prof. T. Sinko opracowali w uczonych dziełach, jakich dotychczas nie posiadaliśmy: „Historiografia grecka“[1] I i „Historia literatury greckiej“ I, 2[2] dział o Tukidydesie z wielką ścisłością i objektywnością.
Historycy w ogóle niezbyt przychylne zajmują stanowisko w kwestii kompozycji dzieła historyka greckiego; powód tego ten, iż „właśnie mistrze sztuki opowiadania niełatwo sobie uprzytomniają, że historia „nie powstaje z wydarzeń samych, lecz z wpływów, jakie one wywierają na ludzi“. Niektórzy przecie łączą przygotowanie do jednego i drugiego zadania — historyczne i filologiczne. Tę zaletę przypisać trzeba Edwardowi Meyerowi, który w większej części drugiego tomu dzieła „Forschungen zur alten Geschichte“ wiele trafnych uwag poświęca spuściźnie Tukidydesa. Filologowie po części przeceniają znaczenie problemu literackiego; zaprzeczyć jednak niepodobna, iż nie można uważać za obojętne rozstrzygnięcie pytania, czy Tukidydes skreślił historię swą po upływie lat 27‑iu, korzystając z materiałów w latach poprzednich zebranych, czy też osobno układał części. W tej formie, w jakiej dzieło się przechowało, ujawnia się pewien plan ogólny i układ przemyślany, ale czytelnik, bacznie tekst rozpatrujący, nie może nie dostrzec zdarzających się przerw wątku, umieszczenia tego i owego ustępu na innych miejscach, aniżeliby tego spodziewali się tegocześni czytelnicy, luk, dublet, sprzeczności i innych niedostatków.
Jak je wytłumaczyć?
Unitariusze albo ich wcale nie uznają, albo usiłują je usprawiedliwić przypuszczeniem, że winę ponoszą rękopisy, do których dostały się różnego rodzaju błędy i interpolacje. Tą jednak drogą luk, dittografii, nierówności i niedokładności wytłumaczyć nie podobna. Dzieło uległo retraktacji, przeróbce przypisać wypada zmiany, sprzeczności i t. d.
Ktoż dokonał tej roboty?
Ullrich uznawał — prócz zwykłych pomyłek i błędów manuskryptów — tylko dodatki w małej liczbie i to dodatki samego autora. Posunąłem się nieco dalej już w pierwszej rozprawie. W drugiej starałem się wykazać, że całość powstała