Ta strona została przepisana.
XII.
Znów Eterea. — Ostatni sonet, — Ucieczka pana Brouczka ze Świątyni sztuk pięknych. — W górę, pegazie! — Schwytany motyl. — Straszna jazda. — Meteor. — Upadek. — Pan Brouczek znowu na ziemi.
Zatkawszy sobie uszy, pędził pan Brouczek ku schodom, ale naraz opadły mu ręce i nogi zesztywniały... Ujrzał przed sobą Etereę, która, dowiedziawszy się widocznie o jego pobycie w Świątyni sztuk pięknych, przy jedyném wyjściu wytrwale nań oczekiwała.
Otworzyła przed nim pajęczynowe objęcia swoje i zaśpiewała:
Istoto, któréj rodzicą jest Gea,
Tyś mój na wieki, o, tyś mój, jedyny!
Powtarzam, jak swe „Allah“ muezziny.
Twym cieniem wiecznie będzie Eterea.
Tyś kwiat mi droższy, niż chińczykom thea[1];
Głosić to będę, o ty mój jedyny.
Do himalajskiéj lodowéj wyżyny!
Ach, wzleci z tobą twoja Eterea.
- ↑ Herbata.