Chcę unieść ciebie do Alhambry Maurów
I tam miłością opleść cię jak boa;
Uwieńczyć ciebie liściem moich laurów.
Miłość upoi cię, jak winne grona,
Albo jak arak, wyrabiany w Goa.
Czyż dusza twoja onéj nie spragniona?
Pan Brouczek odzyskał przytomność podczas dwóch pierwszych zwrotek, odtrącił Etereę i pędził po schodach na dół. Jednakże słyszał i zakończenie sonetu, którego autorka leciała tuż za nim.
Gdy nasz bohater wyskoczył z bramy pałacowéj, ujrzał kopiącego niecierpliwie kopytem pegaza, którego Błękitny do słupa przywiązał. W mgnieniu oka wskoczył na skrzydlatego konia, uderzył go w boki nogami i krzyknął:
— W górę, pegazie!
Pegaz natychmiast rozwinął skrzydła i wzniósł się z jeźdźcem wysoko w powietrze.
Patrząc na dół, widział pan Brouczek Etereę, która właśnie wybiegła z pałacu i na swych skrzydłach motylich już zamierzała puścić się w pogoń za nim, ale w téj chwili spadł jak śnieg wielki pęk białych włosów i brody, a z niego ukazała się wyciągnięta ręka z długą tyką, do któréj przy końcu przytwierdzona była duża zielona siatka. Ukryta we włosach ręka podniosła tykę z siatką do góry i w jednéj chwili schwycony eteryczny motyl trzepotał się pod delikatną tkaniną.