cznemi uwagami, mniéj więcéj brzmiała, jak następuje:
Rankiem policya znalazła pana Brouczka, leżącego na starych schodach zamkowych w stanie zupełnéj nieświadomości. Na noszach był odniesiony do cyrkułu i tam potrosze zaczął odzyskiwać przytomność. Wszakże rewirowego, który się nazywa prosto Widerholec, tytułował panem Błękitnym; a gdy go zapytano, czy miał przy sobie zegarek i sakiewkę — gdyż w stanie nieprzytomnym mógł być łatwo okradzionym — odpowiedział, ledwie obracając językiem, że zegarek leży gdzieś na księżycu, a z pieniędzy w każdym razie nie miałby korzyści, gdyż rada państwa nie pozwoliła na nich tych kilku czeskich słów mizernych wydrukować, jak o tém dobrze mówił rękawicznik Klapzęb. Nazwisko swe powiedział dopiero po dłuższym namyśle, a na zapytanie o rodzaju zajęcia odparł, że był właścicielem kamienicy, ale teraz będzie już po księżycu chodził z torbą żebraczą; mówił daléj, że był w świątyni sztuk pięknych, gdzie gościom nawet naparstka rosołu nie dadzą, nakoniec prosił ze łzami w oczach, aby mu pozwolono spokojnie umrzéć z głodu. Na szczęście, przyszedł komisarz, który znał pana Brouczka, widując go nieraz w piwiarni, i kazał nieprzytomnego obywatela odwiéźć w dorożce do domu.
To wszystko opowiedział gospodyni rewirowy, który go właśnie odwiózł; sama zaś dodała jeszcze, że wniesiono go, „jako kawał drewna,“ na górę do jego pokoju, gdzie spał bez ustanku aż do wieczora.
Nim gospodyni z niezmiernym patosem opowiedziała swe wrażenia z téj dziwnéj przygody, przypomniał so-
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/123
Ta strona została przepisana.