bie pan Brouczek główny przebieg wypadków swéj niewdzięcznéj wycieczki na księżyc, ale nie uważał za właściwe zwierzyć się z tém przed ciekawą staruszką.
Gdy się upewnił, że owa wycieczka nie była zwyczajnym snem tylko, szukał przedewszystkiém daty, i któż opisze jego radość i zdziwienie, gdy przekonał się, że nietylko termin wypłaty komornego nie minął, ale że nawet od czasu wyjścia na Hradczany upłynęła ledwie doba, a cała jego podróż księżycowa od zniknięcia z ziemi aż do chwili, gdy go policya znalazła na starych schodach zamkowych, trwała około dwóch godzin wszystkiego. To go przekonało, że domysły uczonych o czasie księżycowym są zupełnie błędne: dnie i godziny wcale nie są tam dłuższe, niż u nas; przeciwnie, czas na księżycu ubiega o wiele szybciéj, niż na ziemi.
Wiadomość ta znacznie ożywiła pana Brouczka, a lekarstwo z buteleczki ostatecznie pokonało jego osłabienie i mdłości. Poczuł znowu chęć do jadła. Ponieważ obawiał się, że żołądek, wymęczony postem księżycowym, może nie znieść obfitszego pokarmu, przeto posłał tylko po jednego śledzia, którego zjadł do ostatniéj ości, poczém wyszedł sobie na kufelek pilzneńskiego. O Boże! Jakże mu smakował ten napój, którego niedawno jeszcze nie spodziewał się nigdy zobaczyć.
Jak przed gospodynią, tak i przed wszystkimi milczał pan Brouczek długo o swych przygodach księżycowych, raz skutkiem prostéj skromności, a powtóre z obawy, żeby bliżsi jego przyjaciele z piwiarni nie poczytali opowiadania o podróży księżycowéj za prosty żart; przytém przez niespodziewane wydanie opisu po-
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/124
Ta strona została przepisana.