spoliczkował sąsiadów; bierze kufel dość opatrznie, jakby się bał, aby go nie rozdusił lub pod sufit nie wyrzucił, wstaje i siada powoli i długo; a nawet i językiem o wiele wolniéj porusza tak, że mowę jego możnaby wówczas nazwać raczéj bełkotaniem. Zaczyna coś o księżycu prawić, ztąd często trudno nawet zrozumiéć jego myśli głębokie; a jestem przekonany, że mówiłby wtedy i wierszami, gdyby miał choć cokolwiek talentu poetycznego. Zaś wracając z piwiarni, tak jakoś dziwnie się chwieje, przeskakuje, że odrazu można się domyśléć, iż tylko mieszkańcy księżyca tak chodzą.
3) Z rzeczy, które miał wówczas u Würfla przy sobie, pan Brouczek znalazł, ocknąwszy się w łóżku na drugi dzień, tylko książeczkę o księżycu, nóż z korkociągiem, i pasek z guziczkiem do oznaczania objętości kufla. Zegarek zaś i woreczek z pieniędzmi papierowemi, które rzucił na księżycu, cztery pary kiełbasek, które tam zjadł, i pieniądz srebrny, który dał księżycowemu lokajowi, nie znajdowały się przy nim, musiały więc rzeczywiście tam pozostać. Żałował tylko zegarka, ale natomiast kupił sobie lepszy, gdyż tamten szedł Bóg wie jak, i pokazywał taką godzinę, jaką mu się podobało; prócz tego dokupił jeszcze i łańcuszek zgrabny w kształcie małych półksiężyców.
4) Pan Brouczek znalazł i chowa przy sobie ów dukat księżycowy, złoty pieniądz, którym go obdarzono przy wejściu na koncert. Oddał go był do zbadania profesorowi Smolikowi, rezultat jednakże badania tego uczonego (ku któremu zkądinąd jesteśmy z wielkim szacunkiem, jaki zasłużonemu mężowi się należy) wypadł najgorzéj. Jest to, jak twierdzi profesor, prosta
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/129
Ta strona została przepisana.