Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/146

Ta strona została przepisana.

zdeński zawsze zdoła bądź gładko, bądź niegładko wtrącić swoje Drezno.
Zupełnie inaczéj poczynał sobie pan Brouczek.
Kwestyi księżycowéj dotykał się nierad, a jego rozmowy w restauracyi toczyły się, jak i przedtém, około spraw ziemskich. Będąc wiernym danéj obietnicy na księżycu, wstrzymywał się od wszelkiéj nieprzychylnéj krytyki miejskich i państwowych kwestyj, i dla téj także przyczyny unikał rękawicznika Klapzęba, jako wielkiego pesymisty w tym względzie.
Ale jedna rzecz nie na żarty zamąciła jego przykładny optymizm. Były to nowo wydane prawa o poszukiwaniu komornego na niewypłacalnych lokatorach. Prawa te zbyt dotkliwie krepują biednych właścicieli domów i wystawiają ich wprost na wyzysk ze strony niesumiennych lokatorów.
Jakkolwiek niegdyś panu Brouczkowi przebiegał dreszcz po ciele na myśl o okropnościach „żelaznéj panny“ i średniowiecznéj inkwizycyi, o czém traktowała jedna z książek jego skromnéj biblioteki, przecież to nowe niesprawiedliwe zarządzenie budziło w nim nieraz żal po starych, złotych czasach. Ubolewał nad tém, że fałszywy humanitaryzm odebrał wierzycielowi możność wsadzenia niesumiennego dłużnika między żaby i szczury, na dno jakiéj średniowiecznéj wieży, a był także i tego zdania, że ćwiartowanie żywcem nie byłoby karą zbyteczną dla lokatora, który z zasady nie płaci komornego.
Te i tym podobne uwagi stały się przyczyną stopniowo wzrastającego zamiłowania pana Brouczka do