Złotéj, gdzie znalazłbyś właśnie tyle złota, ile w tygielkach alchemików średniowiecznych, których laboratorya in się mieściły wedle podania, — uliczce, dokąd przyjdzie tylko czasem jaki wędrowiec ciekawy, aby za napiwek dany przewodnikowi oglądać podziemia, w których męczono głodem skazanych przestępców, i wzdrygać się na wspomnienie barbarzyństwa wieków średnich; znajdziesz tu sporo najrozmaitszych domków i domów, pobudowanych przy starych na poły rozwalonych murach i wieżach, — atoli daremno będziesz szukał tego, co stanowi duszę téj pięknéj rezydencyi królewskiej.
Treścią dzisiejszéj rozmowy na wikarce były stare wieże zamkowe i ich straszne więzienia. Pan Würfel mówił, jak pewnego razu spuścił się po sznurze do najgłębszego sklepienia Daliborki[1], gdzie ongi morzono głodem więźniów i opowiadał o tém wszystkiém, co tam zobaczył. Pod wrażeniem swego opowiadania dodał jeszcze wiadomość o przejściach podziemnych, które odkryto przy budowaniu fundamentów nowego kościoła i do których sam jeden się spuszczał. Po stopniach dobrze zachowanych wstąpił pod ziemię i znalazł tam dwa, niestety, zasypane przejścia, z których jedno wiodło, jak się zdaje, wprost pod wikarkę do okopu Jeleniego, a drugie zaś Bóg wie dokąd. Ta ostatnia wiadomość wywarła silne wrażenie na panu Brouczku, dla którego wszelkie takie przejścia podziemne miewały
- ↑ Wieża, służąca za więzienie w średnich wiekach. (Przyp. tłum.)