oddawna urok niemały. Chwycił się tedy żywo nowego przedmiotu i wyraził zdanie, że owe przejścia są niewątpliwie odłamkiem całéj sieci ukrytych korytarzy, któremi królowie w chwilach niebezpieczeństwa mogli z zamku umknąć w tę stronę, gdzie było najstosowniéj. Żadnéj zwyczajnéj warowni rycerskiéj nie można sobie wyobrazić bez takich podziemnych ostrożności, a témbardziéj rezydencyi królewskiéj, tak często obleganéj przez wojska nieprzyjacielskie.
Jakiś profesor, który dziś także na wikarkę zabłądził, słuchał wykładu pana Brouczka z dwuznacznym uśmiechem i zauważył ironicznie, że nam, niestety, historya nie zachowała żadnych wiadomości o jakimbądź królu, któryby podziemną drogą umykał z zamku prazkiego. Pan Brouczek odpowiedział na tę naiwną uwagę, jak należało.
— Mój panie profesorze — mówił, bijąc się palcem w czoło, — nie myśl pan, iżby dawni królowie byli tak nierozsądni, by pierwszemu lepszemu zaraz wyjawiali, dokąd skrycie uciekają z zamku? Piękneby to były przejścia tajemne, o których profesorowie historyi rozprawialiby w szkołach. To mi dopiero rozum! Wszak wiadomo, że i robotnicy, którzy takie przejścia kopali, miewali oczy zawiązane, a natychmiast po ukończonéj robocie bywali traceni.
Tych dokładnych wiadomości nabył nasz bohater ze wzmiankowanych już romansów rycerskich, w których tyle za młodu naczytał się o przejściach tajemnych, że mógłby naprawdę wystąpić, jako znawca w tym rodzaju podziemnego budowania.
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/154
Ta strona została przepisana.