Inny gość przechylił się na jego stronę i przypuszczał, że te przejścia mogły się bardzo przydać królowi Wacławowi, który tędy mógł wychodzić z nierozłącznym katem na swoje awanturnicze wycieczki nocne, i w razie potrzeby umykać przed nieprzyjaciołmi do któregobądź ze swych domów, położonych w środku miasta.
— Prawdopodobnie jakim tunelem pod Wełtawą? — zapytał ironicznie profesor, — ponieważ, jak wiadomo, z trzech domów Wacława IV-go dwa były na Starém mieście, a trzeci aż na Zderażu[1].
— Bardzo być może, że takim tunelem, — odparł gniewnie pan Brouczek, podrażniony lekceważącym tonem i zachowaniem się pana profesora. — Czy pan sądzisz, żeby takiego tunelu nikt nie przekopał? Dawno już czytałem o tunelu pod rzeką Tamizą w Londynie, a teraz właśnie pisano we wszystkich gazetach, że chcą przekopać wielki tunel pod dnem morskiém z Anglii aż do Francyi. Ha?
— Ależ, drogi panie! Co można zrobić w naszych czasach przy pomocy techniki udoskonalonéj — zaczął profesor, uśmiechając się żartobliwie, lecz towarzysz Brouczka szybko przerwał mowę:
— Nie sądź, panie profesorze, aby w dawnych wiekach nie umiano dostawać się w głąb ziemi tak dobrze, jak i dzisiaj. O tém mogłyby pana najlepiéj prze-
- ↑ Dzielnica miasta téj nazwy. (Przyp. tłum.)