Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/160

Ta strona została przepisana.

macał tylko wilgotną ziemię i również wilgotny i chłodny mur.
Przypomniał sobie, że ma w kieszeni pudełko z zapałkami, zapaliwszy więc jedną, poświecił przed sobą i ujrzał wązki, nizki i ponury korytarz ze ścianami, okrytemi pleśnią i w wielu miejscach nadwerężonemi. Końca jego przy słabém oświetleniu nie dojrzał. Zapalił drugą zapałkę i spojrzał poza siebie: korytarz zaczynał się otworem jakiejś spadzistéj jamy, przez którą dostał się do podziemia; dalszego ciągu jamy w górę nie mógł dojrzéć, pomimo, że kilku zapałkami przyświecał sobie.
— A to jakaś dziwna historya! — mruknął pod nosem i zaczął rozważać, dokąd się to mógł dostać?
Bezwątpienia do piwnicy (pocieszał się). Ale w piwnicach nie bywają takie wązkie przejścia, a ze względu na długi czas szybkiego spadania należy przypuścić, że leży ona niezmiernie głęboko. A może dzisiejsza wikarka odziedziczyła jakie stare piwnice królewskie lub księżowskie z tych czasów, gdy, jak mówią, beczki z trunkami mieściły w sobie tysiąc wiader i dlatego musiały być inne piwnice, niż dzisiaj?
— Prawdopodobnie — krzepił ducha nasz bohater — tém przejściem dostanę się do piwnicy, a jeśli drzwi będą zamknięte, łatwo się dowołam lub dostukam Würfla, któremu natychmiast nawymyślam, jak się należy za to, że na drodze, po któréj chodzą jego goście, pozostawia bez wszelkiego zabezpieczenia takie jamy, gdzie łatwo sobie można kark skręcić.
Wstał i szedł korytarzem naprzód.