na nie było zasypane, a one same zamurowane podobno już dawno podczas budowy kościoła.
A jednak, czy czasem przejście to nie prowadzi istotnie do jednego z byłych domów królewskich w mieście, jak tego przed chwilą dowodził przed zarozumiałym profesorem? Wnioskując z długiéj jazdy otworem prostopadłym, przypuszczał, że mogło być ono niżéj, aniżeli dno Wełtawy, i że istotnie ztąd mogło prowadzić pod rzekę aż na Stare miasto, gdzie doprowadziłoby przypuszczalnie do jakiéj piwnicy jednego ze starych domów, w których przemieszkiwał król Wacław...
Chwycił się téj myśli, jak rozbitek ostatniéj deski okrętu, i z rezygnacyą udał się w dalszą podróż.
Z początku zapalał zapałkę po zapałce, ale przypomniał sobie, że takim sposobem mógłby całe pudełko zużyć pierwéj, nimby doszedł połowy drogi. A gdyby przejście nie wyprowadziło go na powierzchnię ziemi, lecz zginęło w labiryncie innych przejść lub gdyby było zasypane, coby wówczas począł bez światła w tych ciemnościach egipckich?
Nie chciał i przypuścić téj strasznéj myśli, postanowił jednak oszczędzać zapałek o ile można i używać ich tylko w razie konieczności.
Skutkiem tego trudności wędrówki niemal się potroiły. Musiał z pochyloną głową ostrożnie obmacywać ściany i stąpać noga za nogą z wielką przezornością, gdyż u sklepienia obawiał się sterczących kamieni, a na ziemi gruzu, zawalonych stadni i przepaści albo gadzin, jaszczurek, bazyliszków i innych jadowitych gadów, które chętnie gnieżdżą się w takich miejscach, o czém
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/164
Ta strona została przepisana.