Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/166

Ta strona została przepisana.

Szum nad głową ucichł wkrótce: widocznie był już pod Starém miastem.
Z bijącém sercem szybko postępował naprzód, wtém nagle uderzył się nogą o jakąś przeszkodę. Śpiesznie zapalił zapałkę i — któż odmaluje jego radosne wzruszenie, gdy ujrzał zapleśniałe kamienne schodki, wiodące z przejścia pod górę. Niecierpliwie szedł po nich coraz wyżéj, oświetlając sobie drogę zapałkami. Schodki były kręte, przeto wchodzenie na nie. było dość niewygodne. Wkrótce znalazł się w ciasnym, nizkim przedsionku i ujrzał przed sobą stare, gęsto pajęczyną okryte drzwiczki, okute żelaznemi pięknéj roboty sztabami, w wielu miejscach już zardzewiałemi. W zamku również zardzewiałym tkwił na szczęście wielki zręcznie wyrobiony klucz, także rdzą pokryty.
Pan Brouczek spróbował najpierw, czy drzwi nie są otwarte? Pokazało się, że były zamknięte. Chciał więc zakręcić klucz, ale napróżno się wysilał i to tak, aż krople potu na czoło mu wystąpiły.
Klucz jakby przyrósł do zamku.
Nakoniec gdy chustką owinął sobie rękę i wszystkie siły wytężył, poruszyło się stare żelazo ze strasznym łoskotem. Jął ciągnąć następnie drzwi do siebie, ale nie otwierały się jakoś, pchnął je więc całém ciałem i wtedy nagle się otworzyły, a pan Brouczek jak długi upadł na ziemię, lecz na szczęście lekko tylko stłukł kolana.
Powstał i oświecił przestrzeń zapałką.
Co ujrzał, było taką niespodzianką, że ze zdumieniem zapałkę z rąk wypuścił. W migocącém świateł-