Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/170

Ta strona została przepisana.

ty i cechy starożytne, jakich obecnie w podobnych przedmiotach nie spotkasz. Nie jest to więc skarbiec nowożytny.
A może zbiór starożytności? Nie, nie mogłoby to wszystko leżéć tak nieporuszoném, zwłaszcza okrycia.
W końcu objaśnił sobie pan Brouczek tę zadziwiającą konserwacyę przedmiotów szczelném zamknięciem i wyłączną własnością murów; słyszał raz nawet, że w niektórych takich celach i trupy pozostają nietknięte przez całe stulecia.
— Widocznie cela ta nie była otwieraną od czasu króla Wacława! — pomyślał sobie, przyczém poczuł, jakby mrowie, zlekka przebiegające po ciele.
Króla Wacława znał z książek swoich i z opowiadań bardzo dobrze, jakkolwiek nie był to historyczny król Wacław, ale ten leniwy, z ogromnym psem czarnym z tyłu i z katem obok. Wyobrażał go sobie, jak przechodził przejściem ukrytém, aby się nacieszyć widokiem skarbów, jak potém wychodził owemi tajnemi drzwiami i zewnątrz zakręcił w zamku klucz, którego od téj pory żadna ludzka ręka się nie dotknęła, aż dopiero po upływie stuleci ręka jego — Brouczka.
Mimowoli cofnął się nieco, z trwogą spoglądając na obraz; zdało mu się przez chwilę, jakby sam król żywy ze swym strasznym psem groźnie spoglądał, stojąc u drzwi otwartych. Złudzenie! Drzwi były zamknięte, a na nich wisiał tylko obraz, który prawdopodobnie był tu dlatego umieszczony, aby zakrywał wchód do tajemnego przejścia przed złodziejem, któryby się dostał inną drogą do skarbca.