Wszakże wrócił się jeszcze do skarbca. Nie mógł się z nim tak łatwo rozstać. Teraz dopiero, gdy miał już wyjście zapewnione, uczuł na widok skarbów niezamąconą niczém radość. Było to królewskie wynagrodzenie za wszystko, co téj nocy wycierpiał. Jednakże oparł się pokusie obładowania sobie natychmiast kieszeni garściami klejnotów. Jeśli to w istocie skarb ukryty, nie ucieknie mu jeszcze. Trzeba tylko dobrze sobie zapamiętać miejsce, aby módz znowu tu trafić.
Zgasiwszy lampę, wyszedł ze skarbca do wyjścia i zapalił zapałkę, aby się przyjrzéć drzwiom ze strony odwrotnéj. Ujrzał, że zakryte są obrazem, wyobrażającym także postać królowéj — bezwątpienia jednéj z dwóch żon Wacława, może téj, która była zaduszona na Karlstejnie przez ogromnego psa królewskiego. Gdy pan Brouczek wrzeciądze zamknął, obraz tak szczelnie przyległ do ściany, że niktby się nie domyślał, iż za nim znajduje się otwór, témbardziéj, że ściany przejścia z téj strony ozdobione były całym szeregiem takich obrazów.
— Teraz nie ulega już wątpliwości — mówił do siebie nasz bohater — że to jest skarbiec króla Wacława, umieszczony w jednym z jego pałaców. Do tego skarbca wiodło właśnie owo przejście z zamku na Hradczanach, a wyjście było tak starannie ukryte, że dotychczas nikt z późniejszych właścicieli domu o nim nie wiedział. Tysiąc ludzi przeszło tysiąc razy tą galeryą, a żaden ani przypuszczał, jakie bogactwa kryją się za tym obrazem.
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/172
Ta strona została przepisana.