szcze takie brudne, zaniedbane kąty, do których nie zdarzyło mi się dotychczas zajrzéć ani razu. Zaprawdę, to skandal, aby wśród miasta nowożytnego mogła się znajdować taka starzyzna. Mówią wprawdzie ciągle o regulacyi ulic, a były pono już nawet i plany zrobione, ale, zdaje mi się, że doczekamy się jéj akurat wtedy, co i świeżéj wody, która zresztą dla mnie jest, mówiąc prawdę, niezbyt potrzebna. Żeby jaki Napoleon przybył, jak niegdyś w Paryżu, a postawiwszy ze wszystkich czterech stron działa, zburzył wszystko odrazu, byłaby to najlepsza regulacya! Co zresztą pomoże regulowanie z jednéj strony, gdy z drugiéj wyrzucają się pieniądze na restauracyę, Bóg wie jakich starych bram i wież, i kaplic, których mamy w Pradze już tyle że aż wstyd, a które zagradzają przejście dlatego tylko, aby mógł się na nie gapić jakiś narwany podróżnik. Ileby to mogło tu stanąć pięknych, dobrze procentujących domów! A wszystko to mamy dlatego, że w radzie miejskiéj zasiadają zupełnie niepraktyczni doktorzy i profesorowie.
Jak widzimy, pan Brouczek, wbrew swojemu chwilowemu zamiłowaniu starożytności, stał się gorącym zwolennikiem nowoczesnego postępu. Postąpił kilka kroków naprzód i zaczął znowu rozprawiać:
— A ciemno tu, jak w worku. Wyborny porządek! Ani jednéj palącéj się latarni... I to się zowie staranném oświetlaniem miasta. Od czegóż zakład gazowy? Po co płacimy ogromne sumy za oświetlenie? Skoro nie masz zwyczaju iść spać z kurami, możesz gdzieś w bocznéj ulicy nos rozbić sobie, albo żebra połamać.
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/176
Ta strona została przepisana.