Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/189

Ta strona została przepisana.

wiary? Niemożliwa, aby czas się zatrzymał; nie mówię już o tém, aby cofał się wstecz. A gdyby i rzeczywiście czas o kilka stuleci skoczył wstecz, nie mógłby pan Brouczek żyć w nim już chociażby dlatego, że się dopiero o kilka stuleci późniéj urodził.
Aż mu się głowa zakręciła od nawału myśli!
Przyszło mu wprawdzie na myśl, czy czasem, wracając od Würfla, nie zasnął gdzie na kamieniu przy ulicy i nie miał snu zbyt gorączkowego? Podróż podziemna, skarb, ach, skarb króla Wacława! mąż z latarką i inne wszystkie przygody, czy nie były prostym snem niespokojnym, z którego się teraz obudził? Jednakże i to rozumowanie nie mogło wytrzymać krytyki.
Tymczasem ciemność nocna ustępowała przed pierwszemi blaskami dnia letniego. Gęsta mgła czarna zamieniła się na lekką przejrzystą osłonę, poza którą przeglądały już nietylko górne kontury, ale i wszystkie wybitniejsze zarysy okolicznych przedmiotów. A osłona stawała się z każdém mgnieniem oka coraz przejrzystszą i coraz niżéj opadała; to zaś, co panu Brouczkowi odsłaniała, napełniało go strachem i rozpaczą.
Czytelnicy jego wycieczki na księżyc przypominają sobie prawdopodobnie, żem zaznaczał, jak nieraz pan gospodarz, wracając nocą z piwiarni do domu, miewał jakieś niezwyczajne hallucynacye, skutkiem których ulice prazkie wydawały mu się dziwnie pomieszanemi i zeszpeconemi; wszystko było krzywe, zygzakowate, niemożliwie długie lub skrócone, ba, i podwojone nieraz; ale to wszystko zdarzało się podczas zwodniczego bla-