Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/190

Ta strona została przepisana.

sku księżyca i lamp miejskich. Teraz zaś widział podobny obraz w świetle dzienném: przed oczyma przesuwały mu się domy rozmaitéj wielkości i budowy, niektóre napoły z drzewa z niekształtnemi, szerokiemi lub niepomiernie spiczastemi dachami; pełno różnych ganków, balkonów z wieżyczkami i dziwnemi ozdobami z kamienia, poddaszy murowanych lub drewnianych, schodów krytych lub otwartych, wiodących wysoko z domu do domu, jak mosty napowietrzne; okien różnéj wielkości i kształtu, często tak małych, jak szczelina; w nich, zamiast szkła, po wiekszéj części jakieś przezroczyste błony; tu i owdzie kraty żelazne, dziwacznie splecione i upiększone; zamiast drzwi w wielu domach bramki i furty zaokrąglone lub spiczaste; na ścianach domów mnóstwo wyciosanych figurek, pstre malowanie, a wszędzie nad ulicą wystawały przymocowane jednym końcem do domów tyki żelazne, na których kołysały się tu rękawica blaszana, tam kapelusz dziwacznego kształtu, ówdzie kądziel drewniana i inne znaki rzemiosł; czasem znowu olbrzymia żelazna albo drewniana gruszka, gwiazda lub inny jaki znak domu: wszystko to razem składało obraz tak różnolity i niezwyczajny, że nasz bohater był jak w malignie.
Teraz nie mógł już wątpić, że się z nim stało coś nadzwyczajnego, jak wówczas, gdy tak niespodzianie z Hradczan zaleciał na księżyc. Dotychczas stale odpierał od siebie przypuszczenie, żeby mógł obecnie zabłądzić w daleka przeszłość, cofnąć się o pięć stuleci wstecz. Była to myśl zbyt nielogiczna!