Uważniéj rozejrzał się wokoło: stał u małego domku narożnego przy wejściu do krzywéj uliczki. Machinalnie spojrzał na ścianę domku i na dom przeciwległy, szukając napisu nazwy ulicy; wszakże nigdzie i śladu liter nie było. Odwróciwszy się do ulicy plecami, popatrzył w przeciwną stronę: od uliczki na lewo ciągnął się mały rynek, na którym stały obok siebie dwa długie rzędy jakichś budek, a w tych pan Brouczek z różnych oznak poznał jatki.
— Gdybym był na Starém Mieście — mówił, — mogłaby to być ulica Mięsna; ale tuż na prawo musiałaby być ulica Sztuparska, zaś ta za mną byłaby Tyńska ulica... ale to wszystko brednie!
Mimo to spojrzał na prawo w kierunku owéj niby Sztuparskiéj ulicy, szukając kościoła św. Jakóba. Istotnie wznosił się w téj stronie wysoki kościół, ale miał front zupełnie inny.
Po tym bezcelowym przeglądzie zastanowił się na chwilę, co czynić daléj? Ostatecznie zamierzył puścić się na chybi trafi uliczka, którą na zasadzie swych domysłów nazwał Tyńską, rozpatrzéć się wszędzie po nieznaném mieście i szybko dowiedziéć się czegoś pewnego.
Kroczył tedy uliczką.
Po prawéj stronie zwrócił najpierw jego uwagę dom, którego wielkie drzwi były całkowicie okute żelazem; potém podwórko drugiego w głębi położonego domu i tu pan Brouczek niezmiernie się zdziwił: na froncie następnéj kamienicy ujrzał wielkie koło od wozu, pomalowane na czerwono. To istotnie dziwna rzecz!
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/191
Ta strona została przepisana.