— Po co? A no, zatęskniłem do domu na stare lata; wszak znasz przysłowie: „Wszędzie dobrze, a w domu najlepiéj.“
— Mówisz prawdę? — pytał Domszyk, patrząc mu badawczo w oczy. — Jesteś więc prawdziwym Czechem? Nie jesteś czasem szpiegiem z wojska Zygmunta?
Zamiast odpowiedzi, podniósł pan Brouczek uroczyście trzy palce do góry, gdyż na to mógł przysiądz z czystém sumieniem.
Staroczech był widocznie przekonany i pytał daléj łaskawiéj:
— Jak się nazywasz?
— Maciéj Brouczek.
— Brouczek? Widocznie owe włóczęgi dały ci to przezwisko. Nie wiesz czasem, jak się twój ojciec nazywał i czém się trudnił?
Nasz bohater zmuszony był z bolem zaprzéć się swego ojca i uznać poczciwe swe imię za przezwisko, przez komedyantów mu dane, aby czasem nie przyszła chętka Jankowi rozpytywać się o krewnych, z czego mogłyby powstać najróżnorodniejsze kwestye wielce drażliwéj natury.
— A więc dopiero dziś przyszedłeś do miasta? — zapytał jeszcze Domszyk.
— Tak, właściwie zaś wczoraj.
— Widocznie bardzo późnym wieczorem, gdyż za dnia nie wszedłbyś do miasta w tém odzieniu. A musiałeś wejść przez bramę końską lub świńską?
Nasz bohater spojrzał na pytającego, jakby przypuszczał w nim chętkę obrażenia go podobném pyta-
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/199
Ta strona została przepisana.