i w końcu wygłosił stanowczo, że na księżycu wbrew domysłom uczonych znajdują się żywe istoty, co pan Würfel ze znaczącém spojrzeniem na zegarek również stanowczo potwierdził. Pan Brouczek począł wyszukiwać dowody na poparcie zdania swego, ale spojrzenia właściciela piwiarni na zegarek były tak częste i wymowne, że gość w końcu nie mógł nie poznać ich celu. Zakończył tedy swoją prelekcyę potężnym haustem i wyszedł na świeże powietrze.
Tu zatrzymał się przed kościołem. Widocznie był zachwycony jego wspaniałością przy owém magiczném oświetleniu księżycowém. Pan Brouczek, stojąc przed gmachem, pochylał się to na prawo, to na lewo, jakby opatrując pojedyńcze części wspaniałéj budowy z różnych stron; czasami przechylał się daleko wstecz, jakby pragnął dokładnie się przyjrzéć rzeźbom kopuły, umieszczonéj na szczycie kamiennego olbrzyma — chwilami zaś nachylał się nizko naprzód, jakby dopełniał aktu pokory przed dumnym majestatem całości gmachu.
Naraz jednak całą uwagę naszego bohatera zwróciło niezwykłe zjawisko. Zauważył mianowicie, że w jednéj chwili linie proste kształtów świątyni zakołysały się, zafalowały, linie krzywe bardziéj się załamały, filary zaczęły się przybliżać do siebie, to znowu rozchodzić, jak szczyty drzew wysokich w lesie podczas wichru. Nawet wieża brała udział w ogólném kołysaniu się części świątyni, co można było sobie wytłumaczyć tylko przez nagłe trzęsienie ziemi. Sam pan Brouczek uczuł na sobie podobne objawy i ze strachem zemknął czémprędzéj ku domowi.
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/20
Ta strona została przepisana.