Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/201

Ta strona została przepisana.

nikt bez światła na ulicę nie wychodził, w przeciwnym razie będzie karany przez rajcę lub jego pomocnika, który w nocy ze strażą chodzi po mieście. W razie potrzeby towarzyszy mu kilku ławników. I dziś tak samo robi się w Pradze, jakkolwiek nad miastem czuwa dwunastu hetmanów, ośmiu przez nas, Prażan, wybranych, a czterech przez Taborytów. Hetmani ci dowodzą wojskiem i mają na pieczy obronę bram i wałów miejskich. To istotnie zadziwiająca rzecz, żeś w tém odzieniu podejrzaném nietylko dostał się do miasta, aleś nawet całą noc po ulicach przechodził, nie napotkawszy nigdzie straży lub ponocnych.
Teraz zrozumiał pan Brouczek, dlaczego ów nocny jegomość, którego spotkał, niósł latarkę i dlaczego natychmiast wydobył broń; widocznie przypuszczał, że ma przed sobą jakiegoś złoczyńcę.
— Piękne stosunki są w tej staréj Pradze — pomyślał sobie — ledwiem ją poznał nieco, a już zaczynam żałować każdego słowa, które wypowiedziałem na niekorzyść obecnych naszych stosunków. O Prago złota dziewiętnastego stulecia! Gdy sobie pomyślę, że musiałbym każdym razem, idąc do piwiarni „pod kogutem“ lub na Hradczany, nieść z sobą latarkę i każdemu objaśniać, zkąd idę i kiedy do domu powracam, aż mię mrowie przechodzi. A gdybym na przykład gdzieś zgubił latarkę, wyspałbym się w kozie. Pięknieby téż wyglądały nasze ulice w ciemności, gdyby tak ciągle migotały tylko roje tych świętojańskich robaczków!
— A czemu nie szukałeś sobie noclegu w jakij gospodzie; czy nie masz pieniędzy? — pytał się staroczeski mieszczanin.