— Jeśli chcesz koniecznie, dobrze. Ale mówię ci otwarcie, że w swym ubiorze wystawisz się na śmiech wszystkich ludzi. Zwłaszcza nasi sprzymierzeńcy z prowincyi, nieprzyjaciele wszelkiéj mody, jako marności światowéj, powitają cię wcale nieprzychylnie; wszak potrzeba było zakazu Żyżki samego, aby Taboryci na ulicach prazkich nie obcinali przy spotkaniu mężczyznom wąsów, a kobietom warkoczy? Prócz tego wiesz już, com ci mówił o podejrzanych osobistościach; jeśli komu wpadniesz w oko, nie przekonasz go tak łatwo, jak mnie, że nie należysz do obozu Zygmunta tam za rzeką.
— Ano, róbcie już sobie ze mną, co się wam podoba! — westchnął Brouczek, z rezygnacyą poddając się swemu losowi.
— Otworzę ci jeszcze okno, gdyż, zdaje mi się, że jest tu cokolwiek za gorąco — rzekł usłużny gospodarz.
To mówiąc, podciągnął do góry zalepioną okienniczkę. Ponieważ drzwi były przez cały ten czas otwarte, nasz bohater, który tymczasem zdjął już z siebie surdut, uczuł silny przeciąg. Wiemy, jak bardzo od pewnego czasu pan Brouczek dba o swoje zdrowie, dlatego zrozumiemy, z jakim przestrachem zawołał:
— Na miłość bozką, przyjacielu, co robisz? Wszak w tym przeciągu mogę dostać co najmniej silnego kataru.
— W przeciągu? co to jest?
— Mój Boże! nie wie, co to jest przeciąg. Przecież czujesz, jak ciągnie.
— Co ciągnie?
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/213
Ta strona została przepisana.