Blizko czterogodzinny wypoczynek znacznie pokrzepił pana Brouczka. Szybko wyskoczył z łóżka i rozejrzał się wokoło; sposępniał wprawdzie, gdy, zamiast ścian swego pokoju z obrazem „Odaliski“ i „Odnogi neapolitańskiéj,“ ujrzał ponure ściany średniowiecznéj komnaty, ale po chwili pogodził się z losem mężniéj, niż przed zaśnięciem.
— Dostałem się z księżyca napowrót — kończył swoje uwagi, któremi starał się pocieszyć — to i ztąd się wydostanę. Jakoś się przebije w tym tłumie husyckim. Cóż mi zresztą może się stać złego? Wiem przecież, że za kilkaset lat znowu będę żył... to jest przed kilkuset laty... nie, właściwie za... E, nie myślę sobie głowy tém głupstwem zawracać!
Wtém wzrok jego padł na pstry ubiór, leżący na kufrze.
— Aha, więc mamy ów mięsopust — zaśmiał się gorzko — no, zabierajmy się do tego. Miał Janek słuszność: co jest, w to trzeba się ubierać. Zobaczmy te rzeczy.
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/216
Ta strona została przepisana.
VI.