Sięgnąwszy ręką, wyciągnął najpierw spodnie.
— A, na miłego Boga! — zawołał ze śmiechem — istotnie jedna nogawica czerwona jak krew, druga zielona jak ruta. No, no, a mówią, że ci starzy Czesi byli ludźmi rozsądnymi; patrzcież tu na ten rozsądek: pół zieleni, a pół czerwieni. I to ma na siebie włożyć człowiek rozumny, obywatel prazki!
Ze złością cisnął spodnie o podłogę.
Potém wyciągnął żółty kabat i coś dużego fioletowego koloru. Do czego miało to służyć? nie mógł się domyśléć. Obejrzawszy kilka razy zagadkowy przedmiot na różne strony, odrzucił go napowrót na kufer, a podjął porzucone spodnie.
Z rozpaczliwą rezygnacyą zaczął je naciągać na siebie. Szło to dość uciążliwie, témbardziéj, że u dołu były niepomiernie wązkie; w końcu włożywszy, zobaczył, że doskonale leżały, były tylko obcisłe tak, że przy każdém nagięciu się zachodziła obawa, aby nie pękły; jednakże materyał, jakkolwiek stary, był snadź mocny i doskonale przechowany.
Teraz zaczął szukać różnych dodatków tualetowych, przyczém nie omieszkał skrytykować ogromnego łoża ze schodkami, niekształtnego kufra i stołków, okna zalepionego jakąś skórką przezroczystą, a także zwyczajnych prostéj roboty naczyń glinianych na półkach i t. d.
W małéj framudze wynalazł gruby żelazny lichtarz z kawałkiem świeczki łojowéj (w pokoju dla gości!! — zamruczał), ze szczypcami niezgrabnemi, prócz tego
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/217
Ta strona została przepisana.