świadomością włada swemi członkami, — a więc nie jest w tym strasznym stanie, w którym figlarz niebieski działa na swoje ofiary.
Uspokoiwszy się, popatrzył śmiało w twarz mniemanemu nieprzyjacielowi i pogodził się z nim o tyle nawet, że w spoglądaniu na niego znajdował istotne zadowolenie, co zdradzał w uwagach, półgłosem po drodze wypowiadanych:
— Zdaje się, że nie wyglądasz na złego, blady kamracie tam w górze. Uśmiechasz się tak łagodnie i spokojnie, jakbyś nie miał pojęcia o kłopotach i zmartwieniach, których ojczyzną jest ziemia nasza. Twoi obywatele są bezwątpienia szczęśliwsi, niż my, biedni ziemianie. Na tobie prawdopodobnie niéma domów, któreby swym właścicielom przynosiły więcéj zmartwień niż pociechy; niéma utrapionych malarzy-bazgraczy, którym najstosowniéj byłoby siedziéć u czubków lub w kryminale, nie zaś mieszkać w domu porządnym, którego właściciel nie ujrzy od nich ani grosza komornego, a natomiast musi się nairytować aż do ostateczności. Ty nie znasz pewnie ani adwokatów, ani podatków; twoi obywatele nie zatruwają sobie wzajemnie życia obmową, złodziejstwem, oszustwem i wogóle łotrowstwem wszelkiego rodzaju. Na tobie nie wychodzą czasopisma, któreby czytelnikowi codziennie obrzydzały śniadanie, psuły żółć politycznemi jeremiadami i polemikami, wiadomościami o złodziejach zbiegłych i zabójcach niewykrytych, o bankructwach i posiedzeniach rady państwa. Ostatecznie, jakkolwiek tam jest na tobie, gorzéj niż u nas być
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/22
Ta strona została przepisana.