żnym czarodziejskim praktykom; może więc i ciebie nauczyli czarnoksięztwa.
— Czyżbyś przypuszczał, że w naszym oświeconym wieku...
Tu pan Brouczek zdołał się opamiętać i zaczął swoją obronę w inny sposób:
— Ależ jam tych zapałek nie robił, kupiłem je przecież.
— Chociażbyś nawet i kupił, niedobrze czynisz, biorąc do ręki takie rzeczy. Wierzę ci, że nie masz nic wspólnego z czarami, a może nawet są to wszystko brednie, wymyślone tylko dla oszukiwania łatwowiernych ludzi. Ale inni inaczéj będą myśleli; źlebyś na tém wyszedł. Czarodziejów palą żywcem. Dlatego posłuchaj méj rady i odrzuć od siebie to piekielne ziele i tę zaczarowaną skrzynkę.
— Z chęcią; témbardziéj, że pusta.
Brouczek wyrzucił pudełeczko i cygaro za drzwi, mrucząc pod nosem:
— Te średniowieczne przesądy są naprawdę zaraźliwe; Bóg świadkiem, że i sam już zaczynałem uczuwać strach wobec tych niewinnych Säkerhets Tändstickor[1].
— A teraz ubierz się w resztę pozostałego odzienia — mówił gospodarz.
— Zrobiłbym to już dawno, gdybym wiedział, jak do tego się zabrać. Powiedz mi naprzykład, co mam robić z tym fioletowym płaszczem?
- ↑ Napis na pudełeczkach zapałek szwedzkich.