Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/235

Ta strona została przepisana.
VII.

Wejście naszego bohatera do staroczeskiego salonu nie odznaczyło się należytą powagą, gdyż Brouczek, zawadziwszy o próg śpiczastemi butami, upadł jak długi i dopiero przy pomocy Janka zdołał stanąć na nogach. Cały zarumieniony, gryząc koniec kaptura, który mu skutkiem upadku przekręcił się nieco i do ust się zbliżył, ujrzał dwie sympatyczne twarze kobiece przed sobą. Staroczeski ubiór ich wcale przyjemne uczynił wrażenie na naszym bohaterze, który z ich mile dźwięczącego przemówienia w staroczeskim języku zrozumiał tylko tyle, że jest serdecznie jako gość witany; w odpowiedzi na to uznał za konieczne złożyć im ukłon ze słowami:
— Całuję rączki szanownéj pani, — a zwróciwszy się do panny: — Szacunek mój pani!
— Co ty tu mówisz o szacunku i po co się kłaniasz, jakbyś stał przed księdzem? — zrobił mu uwagę Janek z pod dzwonu. — Wszak tu tylko moja żona Magdalena i córka Kunegunda, którą przez skrócenie zo-