kszego nieprzyjaciela króla Zygmunta, a w stanowczéj chwili dla osobistych widoków na przyszłość opuścił naszą sprawę i w maju gród prazki w ręce nieprzyjaciół wydał.
— Wartenberga nie znam — rzekł, myśląc o czém inném Brouczek — ale cóż na to reszta szlachty? Co mówi Szwarcenberg?
— Szwarcenberga znowu ja nie znam.
— A no ten, co ma Krumlow, Trzeboń i inne posiadłości.
— Krumlow i Trzeboń nie należą do Szwarcenberga, ale do Oldrzycha z Rosemberga. I ten jest zdrajcą nikczemnym. Z początku także udawał zwolennika kielicha, a teraz jest jednym z zacieklejszych jego nieprzyjaciół. Wiedz, że my nie ufamy zbytnio w szczerość naszych magnatów. Wielu z nich wprawdzie uznało kielich, a mimo to większość lezie w jarzmo Zygmunta, który nietylko zaprzysięgł wytępić naukę Husa, ale głosi jeszcze, że nas upokorzy, chociażby przyszło mu całę ziemię czeską krwią zalać i kraje czeskie innym narodem zaludnić. I naprawdę już niemal cały świat powołał pod broń przeciw nam. Więc teraz nietylko o religię idzie, ale i o narodowość samą. A w tej stanowczéj chwili co czyni nasza arystokracya? Tych, którzy idą z nami, na palcach można policzyć. Reszta albo patrzy spokojnie z założonemi rękoma na naszą walkę krwawą, albo stoi pod Pragą po stronie Zygmunta w obozie wrogów naszych! Czyż Czesi prawdziwi tak postępować powinni? O, wierz mi, naszym magnatom nie honor i dobro narodu na sercu leży, ale ich wła-
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/246
Ta strona została przepisana.