Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/250

Ta strona została przepisana.

Po chwili powrócił Domszyk z żoną i córką, które przyniosły na stół jadło. Pan Brouczek przyjrzał się uważnie i saméj pani. Była to poważna niewiasta z niestartemi jeszcze śladami piękności na twarzy, w staroczeskim ubiorze, który jak i na córce wyglądał bardzo malowniczo; zwłaszcza wspaniale się wydawał duży biały zawój fałdzisty na głowie.
Kunegunda przyniosła jeszcze wodę w miednicy i ręcznik, a podszedłszy w milczeniu do gościa, trzymała to wszystko przed nim; Brouczek przez chwilę wahał się, nie wiedząc, co z tém począć, nakoniec przemówił:
— Pięknie dziękuję, już się umyłem w sypialni.
— Dziwny zwyczaj umywania się w jadalni! — rzekł do siebie.
Ale widząc, że drudzy opłukali tylko ręce, zmienił swe zdanie:
— Oho, patrzmy! Umywają sobie ręce, jak wielcy panowie; tylko wielcy panowie, zdaje mi się, myją je po jedzeniu.
Gospodarze poprosili gościa do stołu i zaczęli odmawiać krótką modlitwę. Pan Brouczek poszedł za ich przykładem, ale tylko ręce do modlitwy złożył, oczyma zaś ciekawie rozpatrywał podane potrawy.
Jeden obrus nakrywał wierzch stołu, a drugi zawieszony był wokoło, spływając od wierzchu do saméj ziemi. Na stole leżały cztery cynowe talerze i kilka innych mniejszych i większych naczyń z solą, z pieczywem i t. d. Prócz tego leżały cztery łyżki kształtu głębokich łopatek i dwa nieforemne noże. W końcu