Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/253

Ta strona została przepisana.

— Ustawicznie prosisz i dziękujesz, jak żebrak — powiedział mu łagodnie Janek z pod dzwonu. — Jesteś naszym gościem, więc ochotnie służymy ci wszystkiém, czego tylko żądasz. Nie proś tedy i nie dziękuj za każdą drobnostkę.
Gdy Brouczek z trudem łowił kawałki kurczęcia widelcem, który na talerzu wyglądał jak kolos rodyjski, czuł, że zdziwiony wzrok przytomnych spoczywa na nim, przez co stawał się jeszcze niezgrabniejszym, a gdy ujrzał, jak Domszyk wprost ręką wyciągnął z misy drugi kawał mięsa i trzymając w ręku, zaczął ogryzać, szepnął do siebie:
— Na miłość bozką, jedzą rękami bez ceremonij, jak dzicy! To więc musi być ogromny kuchenny widelec dla rozkrawywania lub wyciągania z garnków dużych kęsów mięsa. Zaś przy stole palce im zastępują widelce... Chociaż, co prawda, przy jedzeniu kurczęcia o wiele praktyczniejszém jest używanie palców, niż noża i widelca.
Odłożywszy więc widelec na stronę, wziął kurczę w ręce, i zauważył, że było ono za czasów husyckich również smacznie upieczone, jak i w nowych wiekach, pomimo to, że bez użycia widelców je jadano.
Wtém otworzyły się drzwi i przez nie ukazała się para długich żółtych rąk kościstych, które postawiwszy duży dzban na podłodze, cofnęły się na powrót.
— Patrz, jak się ciebie boi nasza Gertruda! — zawołał Domszyk ze śmiechem. — Musimy sami sobie usługiwać.
— Głupia baba! — mruknął cicho Brouczek.