Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/255

Ta strona została przepisana.

— Aaaa! — zawołał: — To mi piwo! Czołem przed takiém piwem! Ten wasz piekielny piwowar zaprawdę dyabelsko orzeźwiający napój warzy!
I znowu zamlaskał językiem i cmoknął ustami.
Obecni przypatrywali się jego czynności z uśmiechem, a Janek zauważył:
— Cieszę się bardzo, że ci smakuje. Ale słuchaj, tybyś mógł być znakomitym kiprem.
— Kiprem? A co to takiego? — zapytał Brouczek.
— Ano, taki człowiek, którego profesyą jest próbowanie win w piwnicach u winiarzy.
— A to wcale piękne zajęcie! Ale bez wątpienia żartujesz sobie?
— Nie żartuję. Nawet jeden z moich stryjów jest kiprem i ma doskonałe utrzymanie. Żartem mówimy mu, że godła swego zajęcia nosi na twarzy, co potwierdziłbyś zapewne, gdybyś zobaczył barwę jego oblicza i nosa. Jednakże do téj sztuki potrzeba wielce wrażliwego języka i niemałego doświadczenia.
— A czy są także kiprowie do próbowania piwa?
— Niema. Piwo nie jest ani tak szlachetnym napojem, ani tak różnorodnych gatunków; łatwo więc każdy dobroć jego poznać może.
Pan Brouczek nic na to nie odpowiedział, ale w duchu pomyślał, że Janek zupełnie się myli. Był w usposobieniu bardzo wesołém. W uszach mu dzwoniło ciągle przysłowie: „Gdzie się piwo warzy, tam się dobrze darzy;“ w myśli więc rozważał sobie, że gdyby mu było sądzoném zostać na zawsze w stuleciu piętnastém, nie rozpaczałby tak bardzo. Co prawda, musiałby przy-