i nas niemczyć poczynali; ale dziś rzeczy się zmieniły. Cudzoziemczyzna nie tknęła ludu wiejskiego i nieprawdą jest, aby na wsi kto słyszał mowę niemiecką; ziemianie i rycerze zawsze byli dobrymi czechami, a inni, jak naprzykład rycerz Sztitny, i księgi po czesku pisywali, budząc miłość dla języka ojczystego. I po miastach powstawali czesi coraz bardziéj przeciw cudzoziemcom, którzy stopniowo zmniejszali się liczebnie, tylko przez czas pewny walczyli jeszcze przy pomocy bogactwa i względów królewskich, ale teraz zewsząd musieli ustąpić przed prawemi dziećmi téj ziemi. Dziś już nikt nie powie, jak ów stary kronikarz przed stu laty, że podczas koronacyi króla Jana na ulicach prazkich częściéj po niemiecku, niż po czesku rozmawiano. Ten, co ci mówił, że czesi córki swe posyłają do szkół i klasztorów niemieckich, kłamał najbezecniéj!
— Nigdybym nie uczyła się języka swych wrogów największych! — zawołała Kunegunda z zapałem.
— Gdyby była potrzeba, aby prosta córka mieszczańska uczyła się obcéj mowy, — ciągnął daléj ojciec — kazałbym uczyć ją łaciny lub innego jakiego języka, lecz nigdy tego, który dumnie usiłuje zająć przednie miejsce i pragnie zdławić naszą mowę. Dopieroż nasi wrogowie ucieszyliby się, gdybyśmy sami naszym dzieciom ich języka uczyć się kazali! Tém pomagalibyśmy im sami w tępieniu narodowości naszéj. Zawsze, gdy szerzy się obca mowa, zanika własna.
— Musimy wyznać z chlubą, że nasze kobiety gorąco lgną do ojczystego języka, pilnie czytając książkę, Sztitnego i inne, i słuchając nauk kaznodziei czeskich
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/259
Ta strona została przepisana.