Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/263

Ta strona została przepisana.

— Kto? Co mówisz?
— Czyś ty sama je piekła? — poprawił się, a w myśli dodał: — Patrzcie, w dziewiętnastém stuleciu ile to trzeba czasu i trudu, nim można będzie mówić sobie nawzajem „ty,“ a tu następuje to natychmiast po pierwszém poznaniu się, jako rzecz bardzo naturalna.
Uroku piękności kobiecéj! tyś wiecznie zwycięzca; przed tobą nie ochroni ani toga filozofa, ani włosiennica ascety, ani łachman żebraka, ani siwy włos starca — nic, nic na tym świecie! Nie oparł się tobie i Brouczek, pomimo niepierwszéj młodości, pomimo wszelkich obaw w obec niebezpieczeństw nieznanych sobie i napoły dzikich wieków średnich.
Stawiając na stół misę z deserem, dziewczyna dotknęła mimowoli ręką swą ręki gościa, któremu w téj chwili zawrzała krew w żyłach. Słodycz ostatniéj potrawy złączyła się z jeszcze większą słodyczą pięknych oczu, w obec których najróżnorodniejsze myśli snuły mu się po głowie:
— Stary co prawda narwany, i owa historya z jego ojcem także nie zbyt mi się podoba, ale natomiast ona! Dziewczę jak topola, tęga, przyjemna, zdrowa; umie gotować i chodzić koło gospodarstwa, nie tak, jak te nasze lalki, co tylko na fortepianie brzdąkać umieją. Do tego jedynaczka! A dom piękny, dwupiętrowy, mocno zbudowany, jakkolwiek wielce zaniedbany; no, alebym ułożył nową podłogę, pobielił i pomalował pokoje, zewnątrz poodbijałbym te wszelkie głupstwa, zrobiłbym front bardziéj elegancki i byłby to między temi budami staroczeskiemi najwytworniejszy gmach. Żeby tylko