Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/268

Ta strona została przepisana.
VIII.

Schodząc nizkiemi schodami, musiał ciągle się miéć na baczności, gdyż dzida nieustannie uderzała o ścianę.
Na ulicy ujrzeli się wśród tłumnych zastępów uzbrojonego ludu, skutkiem czego z trudnością mogli posuwać się naprzód. Zwłaszcza nasz bohater miał ciągły kłopot ze swą bronią, nie wiedząc, jakby najwygodniéj można ją trzymać; ciągle mu zawadzała o coś, uderzała o broń innych przechodniów, lub nawet potrącała ich samych, za co Brouczek nieraz usłyszał niezbyt pochlebne dla siebie wyrażenie. Janek z pod dzwonu tu i ówdzie witał się ze znajomymi, a gdy doszli do południowéj strony rynku, zwrócił uwagę gościa na duży dzwon, w który zwykle bito na trwogę, i na zegar wieżowy, który wcale inaczej wyglądał, niż zachowany dotychczas zegar mistrza Hanusza z piętnastego stulecia; ale pan Brouczek nie miał czasu przypatrywać się tym rzeczom, gdyż tłok tu był największy, a ztąd przypadki z dzidą częstsze.