Zwrócił na to uwagę Janka, ale mieszczanin staroczeski wzruszył tylko ramionami:
— A któżby tam dbał o takie drobnostki w obecnych czasach burzliwych! — rzekł. — Zazwyczaj dbamy bardzo o czystość miasta. Jest nawet rozkaz, aby żaden mieszkaniec nie ważył się ze swych podwórzy wypuszczać prosiąt i świń i na ulicę wylewać wszelkich brudów, a obowiązany jest przytém w ciągu trzech dni po otrzymaniu stosownego rozporządzenia oczyścić ulice przed swym domem. Ale coprawda, często i podczas pokoju niejeden nie wykonywa tych rozporządzeń.
Opowiadanie Janka było przyczyną, że Brouczek w duchu przeprosił nowoczesny zarząd miejski za wszelkie zarzuty, jakie kiedykolwiek mu czynił w kwestyi czystości miasta. Gdyby tak prażanie, uskarżający się na pył uliczny, lub na kupy błota i śniegu nie wywiezionego w porę, zajrzeli przypadkiem do Pragi z piętnastego stulecia, dziękowaliby na klęczkach niebiosom, że im nowożytny magistrat zesłało.
Naraz pan Brouczek stanął jak wryty. Ujrzał na prawo w uliczce fórtkę, któréj oddrzwia były ozdobione ptakami w wieńcach. Fórta zamykała wejście do wązkiéj uliczki, ciągnącéj się między dwoma domami i wiodạcéj do jakiegoś dużego budynku; krótko mówiąc, wszystko świadczyło, że Brouczok niespodzianie znalazł swe nocne wejście do miasta.
— Słuchaj, przyjacielu, nie wiesz czasem, dokąd ta uliczka prowadzi?
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/273
Ta strona została przepisana.