zamiast trudzić się jakiém rzemiosłem, chociażby nawet próbowaniem wina.
Pan Brouczek tak się zamyślił, że Janek musiał mu przypomniéć, iż pora iść daléj.
Przechodzili przez Stary rynek, obecnie plac Kozi, a następnie przez ulicę w stronie północnéj, która kończyła się ogrodem wspaniałego klasztoru świętéj Agnieszki. Domszyk objaśnił swemu towarzyszowi, że zakonnice w tych burzliwych czasach przeniosły się do Tyńca panieńskiego i wyliczał klasztory, albo spustoszone, albo zupełnie zniszczone przez husytów, albo wreszcie zamienione na inny jaki gmach publiczny. Brouczek w myśli nie usprawiedliwiał takiego wandalizmu; autor zaś téj książki nawiasowo przypomina, jak ów klasztor świętéj Agnieszki, cenny zabytek budownictwa starego, przetrwawszy burzę husycką, w czasach „oświeconych“ był w sposób wandalski zeszpecony i zamieniony na skład różnego gatunku rupieci. Takiż sam los spotkał i wiele innych drogich pamiątek ojczystych na hańbę wieku, chlubiącego się ze swéj miłości ku praojcom i sztukom.
Gdy wyszli za ogród klasztorny na brzeg Wełtawy, pan Brouczek był wielce zdziwiony widokiem, który się przed nim roztaczał. Naprzeciw za rzeką widać było stronę Leteńską, pokrytą w znacznéj części winnicami, niedawno spustoszonemi. Dzisiejszéj wieży Maryanskiéj i Belwederu nie było wówczas jeszcze; wszędzie ciągnęły się winnice aż do zamku, który zupełnie inaczéj wyglądał, niż dzisiaj. Brouczek poznał wprawdzie Białą i Czarną wieże, Daliborkę, obie wieże kościoła
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/275
Ta strona została przepisana.