szym żądaniom, uzyskawszy władzę nad nami, nie dotrzymałby swych obietnic, jak niedawno postąpił z Husem, pomimo danego glejtu bezpieczeństwa.
Pan Brouczek milczał, widząc, że z Jankiem nie można prowadzić rozsądnéj rozmowy, ale w duchu przeklinał prażan, którzy z takiem zaślepieniem idą na zgubę. Głupota i nic więcéj! Sto pięćdziesiąt tysięcy krzyżowców rozbije na głowę tę garstkę powstańców, a działa z Letniéj w gruzy zamienią miasto...
Wtém usłyszano krzyki i ujrzano cały zastęp żołnierzy królewskich, zmierzających wzdłuż rzeki około dzisiejszego ogrodu jezuickiego, w kierunku Małéj Strony.
Domszyk domyślał się, że to hufiec odważnych mieszczan uczynił podjazd z klasztoru świętego Tomasza, albo z domu Saskiego koło wieży przy moście, aby zetrzéć się z krzyżowcami. Istotnie niebawem ukazała się, przeciw żołnierzom zmierzając, mała garstka husytów w zwykłém odzieniu, bez żelaza, w proste tylko cepy uzbrojona, i rozpoczęła zaciętą walkę. Mieszczanie, stojąc na brzegu staromiejskim, głośnemi okrzykami zachęcali towarzyszów do bitwy, a niektórzy, stojący u saméj rzeki, podbiegłszy nieco w lewo, gdzie były młyny, wsiadali do łódek, aby nieść swoim pomoc. Jednakże nim zdołali wypłynąć, krótki bój za rzeką już był rozstrzygnięty. Garstka husytów natarła na krzyżowców tak silnie, że, wielu położywszy trupem, innych zmusiła do ucieczki, a sama zwycięzko wracała do miasta wśród okrzyków uradowanych mieszkańców.
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/279
Ta strona została przepisana.