Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/289

Ta strona została przepisana.

go krewny, Wojtek z pod pawia, tęgi mężczyzna, mający prócz hełmu i pancerz na sobie, a prócz miecza i krótki młot żelazny, który leżał przed nim na stole; daléj nieco siedział złotnik Mirosław, żwawy, choć nieco otyły, człowiek lat pięćdziesięciu, w takim samym ubiorze jak i Domszyk, tylko bez hełmu, a w czapce, którą w téj chwili zdjął z głowy i zawiesił na tarczy swojéj, stojącéj w kącie razem z dużym samostrzałem; miał on zamiast miecza szeroki, złotem nabijany, sztylet. Nakoniec wieśniak Wacek Brodaty, niewielki ale barczysty chłop, z krótką szyją, ogromnemi rękoma, z brodą sięgającą aż do pasa, w słomianym kapeluszu niekształtnym, w prostéj grubéj sukmanie, spływającéj aż za kolana, uzbrojony tylko w dużą pałkę, gęsto nabijaną, z grubszego końca długiemi gwoździami.
Do téj czwórki, doskonale się nadawał najpierw pan Brouczek w kapturze i tak zwanym kloku, potém ów brudny i obdarty młody żak, siedzący przy drugim stole, i w końcu sam szynkarz, brzuchacz, o twarzy brunatnéj, wygolonéj, w rozpiętym kabacie, ze sztyletem u boku, ciągle przynoszący nowe dzbany na miejsce wypróżnionych.
Pan Brouczek musiał pić do Wojtka i po trzecim dzbanku był już w bardzo wesołém usposobieniu. Jednocześnie uczuł nieco głodu; chwycił więc przechodzącego szynkarza za połę, żądając jadłospisu; ale natychmiast poznał swój błąd i poprawił się, zapytując, czy nie ma czasem czego do zjedzenia.
— Jedzenia nie mam żadnego, oprócz ryby słonéj, — odparł właściciel knajpy.