z taką werwą, że przerwała podszewkę i książka przez dziurę wyleciała na zewnątrz.
— Co, u dyabła! — zaburczał — czy mi kto do żył żywego srebra napuścił? Muszę się ciągle miéć na baczności.
Pomimo tego postanowienia palnął się zaraz w nos otwartą książką, którą chciał tylko podnieść, aby módz czytać. Gdy chciał ją odjąć, znalazła się natychmiast na kolanach — i tak na ciągłém wahaniu się książki upłynęło sporo czasu, nim zdołał umieścić ją w stosownéj do czytania odległości. Zabrał się więc znowu do czytania, ponieważ na ziemi czytał ją bardzo pobieżnie. Wkrótce dowiedział się z niéj, że na firmamencie księżycowym gwiazdy i kula lub sierp ziemi świecą i we dnie obok słońca.
Spojrzał w górę i natychmiast ujrzał na niebie i słońce, przed którém w téj chwili musiał zamknąć oczy, ponieważ blask jego był tak oślepiający, jak najmocniejsze światło elektryczne.
Nie było więc najmniejszéj wątpliwości, że pan Brouczek dostał się rzeczywiście na księżyc.
— O Boże, Boże, jakżeś mnie ukarał! — zawołał w rozpaczy. — Na księżycu! To straszne! To wszelkie wyobrażenie przechodzi. A przecież nie mogę już powątpiewać o tém. Ta więc kotlina jest widocznie jednym z tych małych kraterów, któremi tak obficie pokryta powierzchnia księżyca. A ten półksiężyc jest właśnie ziemią. Ach, Boże! ktoby mógł pomyśléć, że będę na nią patrzył z księżyca, że ona dla mnie stanie
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/29
Ta strona została przepisana.