Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/290

Ta strona została przepisana.

Gość więc kazał dać sobie rybę słoną. Jakież jego było zdziwienie, gdy ujrzał podanego na misce śledzia.
— To przecie zwyczajny śledź, heryng! — zawołał.
— Tak właśnie nazywamy go — odrzekł szynkarz.
— Nawet w przysłowiach pana Flaszki napisano: „Nie przenoś głupca nad heryngi“ — zauważył Mirosław złotnik.
— Należałoby nie zapominać, że Hus radził wszystkie słowa niemieckie, które się do naszéj mowy wkradły, jak heryng[1], pancerz, mazhaus, mentlik i tyle innych, wyrzucić, — dodał Wacek Brodaty.
— A czekajno! — przerwał Brouczek — jesteś zapalonym czechem, jak widzę; ale powiedz-no mi, czy ci tam w Żateckiém między zakutymi niemcami nie jest jak w raju?
— Co ty pleciesz? W Żateckiém zakuci niemcy! — krzyknął Wacek. — Daj Boże, by wszędzie byli tacy dobrzy czesi, jak w Żateckiém! Nie pochodzę z miasta samego, ale z okolic za Żatcem, i wiem, że wszędzie w około są tylko czesi. Popatrz jeno na mój kapelusz — dodał z uśmiechem i przypomnij sobie stare przysłowie żartobliwe: „Poznasz czecha po słomianym kapeluszu.“

Po chwili złotnik Mirosław zapytał Brouczka:

  1. Śledź po czesku heryng, słowo wzięte z niemieckiego, tak jak i mazhaus = sień, mentlik = krótki płaszczyk i wiele innych.Przyp. tłum.)