właśnie — odparł Mirosław, wskazując samostrzał i tarczę. — Jednakże żal mi, że spadkobierca korony czeskiéj wojuje przeciw nam, jako główny nasz nieprzyjaciel, i że kościoł odrzuca czysty zakon Boży.
— Cóż czynić należy, jeśli nie bronić mieczem da ostatniéj kropli krwi téj prawdy Bożéj przed kościołem, królem i światem całym! — zawołał Wojtek.
— Ja również gotów jestem oddać życie za nią — mówił daléj złotnik. — Ale poczynam wątpić, czy zwycięztwo nasze zdoła położyć kres różnym zgubnym sporom i zamieszkom, które się legną, niestety! w łonie samych obrońców kielicha, a to skutkiem różnych nowych nauk, powstających w głowach naszych księży i laików nawet.
— Tak, tak! — ozwał się, wstając, cienkim głosem, chudy młodzik, siedzący dotąd przy drugim stole. — To rdzenne zło i zakała ziemi naszéj, że wielu ludzi wszetecznych, a zwłaszcza księży taboryckich, codziennie rozsiewa nowe błędne nauki, sprzeciwiające się czystéj nauce naszych mistrzów prazkich.
Po tych słowach dało się słyszéć naraz uderzenie tak silne, że pan Brouczek drgnął cały ze strachu. Był to Wacek Brodaty, który uderzył o stół olbrzymią swą pięścią i gniewnie zawołał na młodzieńca:
— A ty, żaku gołowąsy, z jakiéj racyi będziesz potępiał księży taboryckich?
— Jakkolwiek nie mam jeszcze wąsów, atoli w naukach jestem wyćwiczony i mógłbym śmiało o jakiéj tezie dysputować z bakałarzami i mistrzami, — z dumą odparł żak. — Chcę właśnie na zasadzie pisma
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/292
Ta strona została przepisana.