świętego, ojców kościoła, ksiąg samego Husa i traktatów Wiklefa dowieść, że księża taboryccy wszyscy błądzą, a zwłaszcza...
— Milcz, zarozumialcze! — przerwał Wacek — Trzęś swoim rozumem wszetecznym w szkole, gdzie ci nie raz jeszcze wyłatają grzbiet brzeziną. Pamiętaj, że i ja trzymam się nauk księży taboryckich i nikomu nie pozwolę mieszać ich z błotem, a tém bardziéj tobie, szkolarzu mizerny!
— Zostaw żaka w spokoju! — ujął się za młodzieńca Mirosław, złotnik. — Sam jestem tego zdania, że taboryci błądzą, przeinaczając naukę Husa i wprowadzając różne zmiany, które nietylko mogą uczynić stanowczy przedział między nami, ale nawet i wywrócić cały porządek społeczny. Wszak nie chcą oni miéć żadnego króla i wogóle żadnėj widoméj głowy nad sobą, nie uznają, przytém nie szanują praw panów i mieszczan, zabierając pierwszym majątek, drugim towary. Nadto burzą i palą nietylko klasztory, ale i świątynie, rąbiąc ołtarze, rwąc ornaty, tłukąc naczynia święcone, depcąc statuy i kości świętych.
— Dla tego, że u was nabożeństwo zasadza się na czci, oddawanéj kościom spróchniałym i lalkom, wyciosanym ręką ludzką, — odparł Wacek. — A czy w piśmie świętem nie napisano, że przyjdzie czas, gdy ludzie nie będą się modlili, ani w Jerozolimie, ani na górze Garizim, ale będą się modlili w duchu i poznają prawdę. Czas ten nadszedł już dla nas, poznających prawdę. Nie trzeba nam świątyń ani ołtarzy, my modlimy się gdziekolwiek bądź, bo modlimy się w sercu
Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/293
Ta strona została przepisana.