Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/303

Ta strona została przepisana.

podnieść nieco głowę, aby się módz rozpatrzéć wokoło i cokolwiek naprzód podpełznąć, poczém znów udał martwego na chwilę, a po upływie kilku minut powtórzył to samo.
Tak czołgał się, jak płaz, brzuchem w kierunku winnicy, pomagając sobie przy téj czynności ostrożnie łokciami i kolanami, aby posuwanie się jego było jak najmniéj widoczne. Podczas téj operacyi przemyśliwał, czyby nie było dobrze, przeczekawszy bitwę w winnicy, udać się na górę Witkową do Żyżki, gdzie będzie mógł znaleźć bezpieczne schronienie przynajmniéj do czasu, dopóki powstanie w Pradze nie będzie stłumione.
Z tym zamiarem ostrożnie posuwał się naprzód i był już blizko winnicy, gdy, spojrzawszy poza siebie, ujrzał niespodziewaną zmianę na polu walki. Nowe liczne zastępy husytów, tym razem prowadzone systematycznie przez swych dowódzców, wyległy przez bramę Porzecką i Górską przeciw nieprzyjacielowi, który, nie czekając aż się przybliżą, począł zmykać ku rzece.
W tém usłyszał pan Brouczek zbliżające się od strony winnicy kroki i głosy i natychmiast wyciągnął się jak długi, udając martwego. Z téj właśnie strony podchodzili dwaj uzbrojeni mężczyźni, rozmawiając między sobą:
— Patrz, niemcy zmykają za rzekę — mówił pierwszy. — Prawdopodobnie Zygmunt chciał tylko sprobować, jak się w razie ataku będą bronili mieszkańcy Pragi.
— A początek nie był świetny — dodał drugi. — Zanadto się pokwapili; bez wodzów, bez porządku, ła-