Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/306

Ta strona została przepisana.

Tytuł pachołka niezbyt przyjemnie zabrzmiał w uszach naszego bohatera, natomiast słowo „tęgi“ połechtało trochę jego miłość własną. Teraz, gdy niebezpieczeństwo minęło, uczuł w sobie coś nakształt iskry męztwa i niemal bez strachu popatrzył na obu stojących przed nim mężów.
— Czemu tak obrzydliwie mówisz po czesku? — zapytał ten sam mężczyzna. — Czyż należysz do téj garstki niemców prazkich, którzy przyjęli naukę Husa?
Pan Brouczek zaprotestował przeciw posądzeniu go o pochodzenie niemieckie i znów powtórzył swą bajeczkę o długoletnim pobycie w cudzych krajach, skąd niedawno dopiero powrócił do ojczyzny.
— Abyś pomagał współziomkom w ciężkiéj walce? — pytał dalej męzczyzna.
Brouczek odpowiedział twierdząco.
— Podobasz mi się, bratku! Co myślisz o nim, księże Wacławie?
— Powiedz-no mi, czy się trzymasz nauki mistrzów prazkich? — zapytał Brouczka ksiądz taborycki.
Jak wiemy, postanowił sobie nasz bohater przejść na chwilę od husytów prazkich do taborytów, przeto odparł bez namysłu:
— Skoro mam rzec prawdę, powiem, że mi się nauka mistrzów prazkich wcale nie podoba, — a przypomniawszy sobie przygodę w knajpie, dodał: — Jestem także przeciw ornatom.
Tém zdobył ostatecznie serce księdza taboryckiego:
— Przeciw wszelkim szmatom i wszelkim okazałościom w nabożeństwie rzymskiém! — zawołał. — A więc