Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/310

Ta strona została przepisana.

nie słuchał go więcéj. Myśl jego zaprzątały w téj chwili inne rzeczy.
Z początku chętnie postępował pod górę, ale stopniowo poczęły mu przychodzić na myśl różne prawdziwe i wymyślone historyjki o Żyżce: te gwoździe, które groźny starzec wbijał w tonsury księży; te ofiary, zabijane przez niego własnoręcznie, lub palone żywcem i t. p. okropności. Z trwogą więc myślał o téj chwili, gdy stanie przed obliczem groźnego wodza taborytów.
Na wierzchołku góry, w stronie zwróconéj ku Pradze, stał czworoboczny budynek ze strzelnicami, otoczony fosą i murem z kamienia i gliny. Bohaterowie nasi około tego budynku przeszli i zwrócili się ku stronie południowéj, gdzie widać było drugi taki sam budynek na grzbiecie góry, również murem i fosą otoczony. Obok niego wznosiła się jakaś wieża w rogu jednéj z ogrodzonych winnic, pokrywających całą tę stronę południową.
— Jeśli chcesz zostać wodzem, o czém sądzę z twego fortelu atakowania niemców z boku, będziesz miał u Żyżki doskonałą szkołę, — mówił z uśmiechem Chwal Rzepicki do pana Brouczka, gdy z trudem dostawali się pod górę na jéj grzbiet po spustoszonéj winnicy. — Patrz, jak szybko i tanio pobudował tu sobie twierdzę, jak ją doskonale okopał i ogrodził. Nasze wojsko leży na wązkim szczycie góry między dwiema temi twierdzami, które go bronią ze wschodu i zachodu, zaś od północy broni niemal prostopadle spuszczający się bok góry; również i południowa jéj część, jak to widzisz, niezbyt dostępna, témbardziéj, że znaczną prze-