Strona:PL Czech - Wycieczki pana Brouczka.djvu/312

Ta strona została przepisana.

walki na polu Szpitalném; inni zaś siedzieli na ziemi, ożywioną prowadząc rozmowę o bitwie, właśnie kończącéj się teraz; znaczna liczba mężczyzn, kobiet i wyrostków była zajęta pracą zabezpieczenia schroniska, gdzie kończono murowanie ściany obronnéj. Między nimi można było spostrzedz tu i owdzie księży brodatych, ubiorem niemal nie różniących się od ogółu. Niektórzy z nich mieli pod pachą biblię, albo kielich w ręce.
Nad całym tym tłumem powiewał na wysokiéj żerdzi długi czarny proporzec z czerwonym kielichem.
Chwal z Machowic przywiódł nowego taborytę przed jednookiego wówczas jeszcze wodza, który, żelazny miecz w pochwie trzymając w ręce, siedział na kłodzie, jak na tronie, u pochyłości góry i patrzył na obóz nieprzyjacielski za Wełtawą, do którego wracała właśnie jazda niemiecka po skończonéj walce.
Im bliżéj pan Brouczek podchodził, tém większy strach uczuwał na widok strasznego wodza taborytów, a gdy stanął przed Żyżką, tak był trwogą zdjęty, że ani jego obliczu, ani ubiorowi nie był zdolny przypatrzyć się, czego należy tém bardziéj żałować, że w starych świadectwach bezskutecznie dotychczas szukamy dokładnéj podobizny największego bohatera narodowego.
Pamiętna konferencya Jana Żyżki z Maciejem Brouczkiem trwała bardzo krótko.
Chwal pierwszy zaczął mówić:
— Przyprowadzam ci nowego taborytę, bracie Żyżko; ja i ksiądz Koranda spotkaliśmy się z nim na dole na polu Szpitalném, gdzie mężnie bił się razem